Manifest artystyczny Wiecznie rozbici, rozerwani, w ciągłym dylemacie wyboru między dwoma światami, między dwoma rzeczywistościami diametralnie od siebie różnymi. Między cywilizacją, a naturą, między przyszłością a przeszłością, między zwierzętami a maszynami, między materią a duchem, sacrum a profanum, między naturalnością a nienaturalnością, która po raz pierwszy w historii staje się określeniem całkowicie pozytywnym. Nienaturalność, kojarzona z czymś złym, sprzecznym z człowiekiem staje się jedną z dróg. Tak odmienna od naturalności, stuprocentowo naturalności przeciwna, a jednak dobra. Tak różne a tak samo dobre, tak samo piękne, tak samo wspaniałe. Wiecznie skłóceni, próbujący połączyć de dwie nie pasujące do siebie rzeczywistości w jedną. Świadomi niemożności wykonania tego. Świadomi swojej słabości. Wiecznie pragnący uspokojenia. Nicości, lub obu tych światów, rzeczywistości, osobno, lecz naraz. W tym samym czasie, lecz zupełnie oddzielnych. Nie dając im okazji na skłócenie. Żyć w dwóch miejscach naraz, w dwóch miejscach na przemian, w dwóch miejscach po kolei, lecz kategorycznie i nieodwołalnie w dwóch miejscach. Strach. Staję się artystą. Nie artystą-pisarzem, nie artystą-rysownikiem, nie artystą-muzykiem. Staję się artystą-istotą, artystą z duszy i myśli nie z ciała. Czuję to każdą cząstką mojej duszy, każdym, kawałkiem mojego umysłu, całym moim jestestwem jak się zmieniam. Staję się artystą, który nie patrzy na świat tak jak inni, przez pryzmat rzeczywistości. Staję się artystą, który wymyśla własną rzeczywistość, starając się ją przyporządkować własnemu światu. Artystą, żyjącym w swoim małym półświatku, tylko połowicznie uczestniczącym w codziennych wydarzeniach. Staję się artystą. Istotą żałośnie małą. Ograniczoną przez swoje wymysły, więzioną przez swoją wyobraźnię, ale w swoim więzieniu najbardziej wolnym ptakiem ze wszystkich ptaków. Staję się istotą przepiękną. Piękną w swojej brzydocie. Wielką w swojej małości. Wolną w swoim ograniczeniu. Staję się artystą i nic na to nie poradzę. Ale też nie chcę. Taką sobie podświadomie wybrałem drogę i tą drogą będę podążał, niezależnie od tego co mnie na niej czeka i dokąd prowadzi. Będę artystą. -------------------------------------------------------------------------------- Jestem artystą i nic na to nie poradzę. Już się stałem artystą. Tą istotą najwolniejszą ze wszystkich istot. Założyłem moje skrzydła i odleciałem w kierunku słońca. Skrzydła. Wolność. Latanie. Czy wiesz co to znaczy odlecieć? Odlecieć od tego świata, od jego problemów i zacofania. Od tego kurzu przykrywającego wszystko co nas otacza, poszarzającego wszystkie kolory. Od tych wszystkich bezwartościowych i bezsensownych sporów i kłótni nad rzeczami nie mającymi żadnego znaczenia. Uciec od pieniędzy, uciec od liczenia czasu, uciec od nauki, pracy, samochodów, pociągów, komputerów, butów, stołków, krzeseł, rozbitych figurek i złamanych serc. Uciec od codzienności i zanurzyć się w wieczność, by po raz pierwszy poczuć tę wszechogarniającą wolność. Najpierw to trzeba zrobić. Najpierw szczęście. Najpierw prawda. Najpierw wolność. Dopiero później można powrócić do pracy, pieniędzy, krzeseł i samochodów. Dopiero wtedy zyska to wszystko sens w swoim i tak niezaprzeczalnym i niezniszczalnym bezsensie. Dopiero wtedy rzeczy pozbawione całkowicie logiki mają prawo i mogą znaleźć swoje miejsce w wielkim uniwersum ludzkiej duszy. Rzeczy pozbawione logiki, a jednak na logikę się powołujące. Traktujące logikę jako swą matkę rodzicielkę dającą im siłę. Opierające się na logice jako na zasadzie swojego działania. Jak gdyby bez logiki nie potrafiły działać. Kryjące się za sfałszowaną maską logiki pozorując sens i celowość swojego istnienia, tylko po to aby ukryć prawdziwą naturę diametralnie odmienną od przybieranej. Logika to coś więcej. Logika działa na płaszczyźnie której Te codzienne, szare czynności i sprawy nie są w stanie dosięgnąć. Logika zakłada cel, dążenie, szukanie końca, właściwej drogi. Gdzie logika w działaniu bezcelowym, dążącym tylko do wyników pośrednich, nic nie przybliżających całości wielkości, nie dających odpowiedzi na żadne pytanie wychodzące poza świat działań? Tu nie ma logiki. Nie ma logiki w czymś co się odwołuje samo do siebie. Zapętla się w sobie, prowadząc nas po okręgu, wciąż po tej samej drodze, nie pokazując niczego co znajduje się poza. A przecież by poznać sens chodzenia tą drogą potrzebne jest spojrzenie na sprawę z góry. Obejrzenie mapy i dostrzeżenie którędy najbliżej którędy najłatwiej, a przede wszystkim znać cel podróży. Bez sensu jest podróż nie mająca swojego celu, gdyż tym łatwiej się wtedy zgubić i zacząć chodzić w kółko nie osiągając niczego.